Zło tkwi w każdym z nas i tylko od nas samych zależy czy nad nami przejmie pełną kontrolę

Zawsze mnie interesowało dlaczego ludzie nauki fascynują się złem. Literatura pełna jest takich literackich pierwowzorów jak m.in dr. Frankenstein czy dr Jekkyl. Nie zabieram głosu bez powodu albowiem na stronie głownej Neonu wisi notka pana Zygmunta Białasa, który sugeruje, że profesor medycyny Rudolf Spanner nie prowadził badań nad produkcją mydła z ludzi. Na jakiej podstawie tak sądzi? Jeżeli tylko dlatego, bo ktoś powiedział o tym w ramach uniknięcia kary, że profesor prowadził takie badania, to wydaje mi się to zbyt kruchą linią obrony, a przy tym niesmaczną. Badania nad mydłem robionym z ludzi były bowiem prowadzone. Mydło miało służyć głównie podbitym narodom słowiańskim w wymiarze psychologicznym i praktycznym, oczywiście Niemcy jako naród z natury persilowato-czysty z efektów tej produkcji mieli nie korzystać
Mógłbym też w tym miejscu przypomnieć nawet nazwiska bardziej znane od samego Rudolfa Spannera, które po dojściu do władzy Adolfa Hitlera pokazały światu swoją drugą, krwiożerczą twarz.  O jednym z takich brunatnych osobników, profesorze antropologii Hansie Fleischhhakerze pisał w swojej głośnej książce "Co u pana słychać?" Krzysztof Kąkolewski, a przecież Fleischhaker nie był jedynym,, który świadomie podpisał cyrograf z hitlerowskim diabłem. W obozie osobiście wybrał przecież 115 więźniów, których następnie zamordowano, aby mogli stać się wiecznymi eksponatami w muzeum rasy w Strassburgu.
Wymienię tutaj jeszcze m.in. światowej sławy profesorów:
Profesora ginekologii Carla Clauberga , który przed wojną ratował kobietom życie,a w czasie wojny jako lekarz SS parał się metodą bezoperacyjnej masowej sterylizacji tychże kobiet, przebiegającej pod pozorem badania ginekologiczneg, któreo polegało na wprowadzaniu do kobiecych narządów rodnych (po uprzednim stwierdzeniu drożności jajowodów), specjalnie w tym celu spreparowanego drażniącego środka chemicznego. Wywoływał on ostry stan zapalny, po upływnie którego po kilku tygodniach następowało zarośnięcie jajowodów, a tym samym ich niedrożność. Efekt eksperymentów sprawdzany był każdorazowo metodą rentgenowską. Opisane zabiegi przeprowadzane były w sposób brutalny i często wywoływały komplikacje w postaci zapalenia otrzewnej i krwotoków z dróg rodnych, przebiegających z wysoką gorączką i ogólną posocznicą. W licznych przypadkach były one przyczyną zapaści powodującej zgon

Inny światowej sławy profesor medycyny tropikalnej Gerhard Rose natomiast w ramach obozowej pracy już jako lekarz SS zarażał więźniów celowo malarią i tyfusem. Zatrutych i schorowanych następnie likwidowano w komorach gazowych lub zastrzykiem fenolu.
Znakomity profesor neuropatologii Julius Hallervorden osobiście wybierał w szpitalach psychiatrycznych dzieci z interesującymi go upośledzeniami, które następnie po serii badań zabijano tlenkiem węgla w komorze gazowej. Po zamordowaniu dzieci z ich mózgów robił preparaty, które następnie badał. Okazuje się, że szkiełka z tkankami składowano w archiwach niemieckich instytutów do lat dwutysięcznych. Dwa pokolenia niemieckich naukowców pisały doktoraty i habilitacje oparte na efektach pracy Hallervordena.

Mało? Było takich więcej. Nie sądzę więc aby profesor Rudolf Spanner chciał ustąpić miejsca w szeregu swoim znanym w świecie medycznym kolegom i nie spróbował im niedorównać w okrucieństwie, jak to zasugerował w swojej notce pan Zygmunt Białas.
Na koniec taka dygresja.
Insynuacja pana Białasa odnośnie pracy profesora Spannera tworzy też taką przyszłościową psychologiczną furtkę, według której historycy będą np. mówić, że Kaczyński czy Morawiecki wcale nie chcieli źle dla Polski, oni chcieli przecież dla Ojczyzny dobrze, a że nie wyszło, cóż, obcy zawinili....