Sędzia Andrzej Sterkowicz zdał egzamin z bycia bezpaństwowcem

 

dlatego uchylił decyzję wojewody w sprawie Marszu Niepodległości. Chwilowo więc prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski jest  górą - Marsz został zakazany, ale prezes Bąkiewicz już zapowiedział, że od tego wyroku się odwołuje, a sam Marsz i tak przejdzie ulicami Warszawy. Ta sytuacja stawia jednak pod ścianą Dobrą Zmianę w całym jej majestacie, gdyż będzie się musiała ona od teraz jasno opowiedzieć po którejś ze stron konfliktu. Jeśli więc stanie murem za Bąkiewiczem i narodem totalniacy okrzykną ją władzą faszystowską i pospieszą na skargę do Brukseli, jako łamiącą prawo. Nie stanie za narodem, wówczas naród nazwie ją Zmianą Zdradziecką i odwóci się od niej plecami w następnych wyborach.

Zresztą, doprawdy, to niepojęte aby jakiś sędzia mógł zakazać Polakom aby ci w Dzień Niepodległości własnego Kraju nie mogli wyrazić publicznie swojego przywiązania do niego.

Pachnie neostalinizmem i politycznym przeciąganiem liny? Pachnie, i to nie od dzisiaj. Ta sądowa decyzja to swego rodzaju taka autozemsta na PiS za jego nieudolność w tzw. dekomunizacji sądów, w oczyszczaniu  z nich ludzi, którzy mentalnie pzostali w dawnej epoce, oraz co również istotne, także z ich dzieci, które tamci namaścili przezornie na swoich następców. Szukała Dobra Zmiana pokoju z neokomunistami za wszelką cenę, więc wojnę z nimi ma i to na własne życzenie.

Czy jest więc jakaś szansa na zmianę tej  groźnej sytuacji grożącej rozbiorem państwa w przyszłości? Teoretycznie tak, ale praktycznie bez działań rygorystycznych  chyba jednak nie. Po prostu, zabrakłoby wówczas w Polsce sędziów i adwokatów - to po pierwsze.

Trzeba by było wtedy, po tak wszechobecnym oczyszczeniu, czynić na chybcika jakieś tygodniowe  kursy z prawa wzorem z lat tuż powojennych, kiedy to sędzią zostawał w wiadomych celach człowiek po dwóch klasach szkoły powszechnej, a chyba nie o to nam chodzi - tutaj mamy więc swego rodzaju, przyznam, matnię. Po drugie - wrogowie Niepodległej w niej stale  zamieszkujący przywyczaili się do tego, że to oni są w tym kraju od niemal stu lat panami sytuacji, poruszą więc niebo i ziemię aby utrzymać wygodny dla siebie status.

PiS idąc po władzę m.in. pod hasłem reformy sądownictwa doskonale  o tym wiedział, cokolwiek więc uczynił w tym temacie, robił na pozór. Tak było zresztą nie tylko z reformą sądów. Wystarczy przypomnieć los ustawy o IPN, którą pod naciskiem Izraela trzeba było szybko zmienić. Tak też było z obscenicznymi Marszami Równości na ulicach polskich miast oraz aktywistami LGBT,  którzy przy obojętnej postawie władzy bezkarnie profanowali kościoły i zakłócali katolikom Msze Św. Ludzie sami zaczęli się wówczas organizować i bronić.

Do czego więc zmierzamy? W mojej ocenie prawdopodobnie wolnymi krokami do wojny domowej, z ewentualną interwencją z zewnątrz, co już zresztą przerabialiśmy w swojej historii.

"Brat brata wyda na śmierć i ojciec syna(...)" - mówi Pismo Św.

Tymczasem media głoszą uporczywie, że to Kaczyński z Tuskiem podzielili naród polski na dwa wrogie sobie obozy. Prawda jest jednakże inna.

Wbrew głoszonym tezom Tusk z Kaczyńskim są tutaj tylko punktami z wielkiej listy. Głównymi sprawcami podziału narodu są komuniści, ci twardogłowi z lat czterdziestych, pięćdziesiątych, sześćdziesiątych. a następnie ich resortowe dzieci, wyrosłe w zatrutym moralnie domowym środowisku, przekonane co do swojej wielkości, rangi, misji i wyższości nad innymi. To oni twardogłowi przyniesieni do Polski na sowieckich bagnetach  podzielili naród poprzez mordowanie elit, deprawowaniem słabych charakterów różnego typu zaszczytami bądź szantażem uzyskując w ten sposób na koniec  wygodny dla nich efekt w postaci dziwnych wypowiedzi głoszonych obecnie przez starych ludzi z biało-czerwoną opaską na ramionach.

Twierdzenia więc, że podział w narodzie to wyłącznie wina Tuska czy zasługa Kaczyńskiego są w tym momencie  jedynie dalekim echem przeszlości, niebezpiecznym, bo ciągle żywym o czym można było się przekonać po wysłuchaniu  haniebnego wyroku sędziego Andrzeja Sterkowicza w sprawie zakazu Marszu Niepodległości.